Król łotrów



"Król łotrów" Loretty Chase to trzeci tom w cyklu "Rozpustnicy". Autorkę znam z serii "Stylistki", która była poprawna, ale nie zachwycająca (nawet jej nie skończyłam). Dlatego do tej książki podchodziłam z dużą ostrożnością i nieznajomością poprzednich części. Ta nieznajomość absolutnie nie przeszkadza w czytaniu, bo niewiele w niej odniesień do poprzednich (o ile w ogóle). Za to ta historia porywa od samego początku do końca i trudno nie kibicować rozwijającemu się uczuciu między piękna Jessicą a Bestią, markizem Dain. Bo ta książka oparta jest właśnie na klasycznym schemacie z Pięknej i Bestii.

Bestia, czyli czwarty markiz Dain, od małego uważany był za brzydala i gorszego od samego diabła. Porzucony przez matkę w wieku 8 lat, został wysłany prawie od razu do szkoły z internatem. Początkowo gnębiony przez starszych kolegów, wyrósł z końcu na wielkiego i silnego mężczyznę, dla którego nie liczy się nic więcej niż dobra rozrywka. Pod tą twardą skorupą kryje się jednak ogromnie zraniony mężczyzna, który pragnie miłości i ma jej w sobie wielkie pokłady. Potrzeba mu tylko do tego odpowiedniej kobiety. I w końcu na taką trafia. W jego życie wkracza nagle siostra jednego z kompanów do picia, Jessica Trent. Według ówczesnych standardów stara panna, niezależna i inteligentna, próbuje ratować brata że szponów Bezlebuba. Nie udaje jej się to, za to w osobie pierwszego angielskiego łotra i rozpustnika, odnajduje miłość swojego życia.

Ta książka to piękna historia o miłości, przebaczeniu (nie tylko innym, ale również sobie), rozliczeniu się z przeszłością oraz odnajdywaniu poczucia własnej wartości. Właściwie nie ma tutaj żadnych wątków pobocznych, które odwracałyby od niej uwagę. Chodzi tylko i wyłącznie o Jess i Sebastiana. Niesamowite jest to jak Sebastian odkrywa w sobie uczucie i uświadamia sobie, że zasługuje na miłość i uznanie.

Książka ta ma swoje podwójne oblicze. Z jednej strony lekka i z humorem, ogromnie podobały mi się słowne przepychanki między Jess a Sebastianem i nie raz wybuchałam na nich śmiechem. Z drugiej - poważna i melancholijna, pokazująca jakie spustoszenie w psychice dziecka może zasiać brak rodzicielskiego uczucia.

Co jeszcze jest mocnym punktem tej historii? Dla mnie to dojrzałość obojga bohaterów. Potrafią ze sobą rozmawiać, a Jess, w przeciwieństwie do większości bohaterek romansów historycznych, nie udaje że jest najmądrzejsza i sama upora się z każdym problemem. Gdy staje w obliczu wyzwania, zwraca się do swojego męża po poradę, nie zataja przed nim głupio spraw, które również jego bezpośrednio dotyczą i nie próbuje sama "zbawiać świata". Wielkie brawa za to. Również za to, jak potrafi sobie radzić z wielkim i "tępym" markizem, który w końcu zaczyna jej jeść z ręki.

Myślę, że ta książka to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników romansów historycznych oraz wielbicieli Pięknej i Bestii. No bo jak można się nie zakochać i zaopiekować takim zranionym mężczyzną, który swojej wybrane będzie w stanie przychylić nieba? 😊

Dla mnie to najlepsza książka autorki i jeden z najlepszych romansów historycznych, jakie miałam okazję czytać. I zdecydowanie ląduje na półce "Ulubione". 😊

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maybe now

Gabriel's promise

Łowcy płomienia