Tess Brown


Za mną dwie części serii o Tess Brown autorstwa D.B. Foryś. I muszę przyznać, że było to całkiem przyjemne spotkanie.

Zacznę może od tego, że nie czytuję często polskich autorów. Na palcach jednej ręki mogę policzyć autorki, które dobrze mi się czyta i gdzie nie denerwuje amerykanizacja historii. Niestety, do mnie, w większości przypadków to nie przemawia. O dziwo tutaj wszystko zagrało. Autorka ma bardzo dobry warsztat i potrafi zaciekawić czytelnika. Nawet to, że historia dzieje się w USA nie przeszkadza. Do tego widać, że autorka zrobiła dobry research, dzięki czemu wszystko czyta się jeszcze lepiej. Nie ma tutaj żadnych rzeczy opisanych "po łebkach".

To, co wyróżnia tę książkę na tle podobnych, to bohaterka. Tess jest twardą babką "z jajami". Jest silna, niezależna i uparta, ale też gdzieś głęboko kryje się zraniona przez matkę osoba. Jest wybuchowa i czasami nie przyjmuje krytyki czy tłumaczeń, dlatego jest dość ciężkim materiałem na partnerkę. Ale trafia w końcu na kogoś, kto potrafi ją okiełznać i dla kogo potrafi powściągnąć trochę swój temperament. Chociaż tutaj pojawia się jeden malutki minusik tej historii. Właściwie nie wiem, skąd to całe uczucie się wzięło. Tess i Kilian prawie nie spędzali ze sobą czasu, a nagle, ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się wielka miłość. Czegoś mi tutaj w tym punkcie zabrakło (ale może to tylko takie moje czepialstwo ;)). Wracając jeszcze do Tess, to tutaj też mały minus - nie lubię bohaterek głupio upartych, a Tess czasami taka jest. Ma kilka takich momentów, kiedy chciałoby się nią potrząsnąć i powiedzieć, no odpuść już, wystarczy. Super jak bohaterka jest silna i nie łatwo się poddaje, ale trzeba też wiedzieć kiedy powiedzieć dość, a Tess momentami ma z tym problem. Co do Kiliana, to chyba nie ma się do czego doczepić. Pewny siebie, z poczuciem humoru i niezłym ciałem demon. To chyba nie mogło się nie udać. Poza tym widać, że zależy mu na Tess i to on pierwszy wyznaje jej uczucie.

Jeśli chodzi o samą fabułę - uwielbiam takie klimaty, nie koniecznie demoniczno-apokaliptyczne, ale gdzie jest nawiązanie do mitologii, wierzeń, Biblii, kultury. Duże brawa dla autorki za to, że przysiadła nad tematem i nie jest on potraktowany po macoszemu, ale rzeczywiście odgrywa ogromną rolę w książkach. Do tego jest ciekawie opisany.

Wydarzenia w obu częściach toczą się dość wartko, nie ma jakichś przestojów, a autorka umiejętnie buduje napięcie. Nie da się tutaj nudzić, a w wielu miejscach serce bije dużo szybciej z niepokoju i strachu o bohaterów. Jest mrocznie, czasami brutalnie i krwawo, ale wszystko dzieje się po coś.
Mam tylko tutaj jeszcze jedną małą uwagę, co do zakończenia drugiej części - wszystko podziało się jakoś za szybko i dla mnie nie do końca zrozumiale. Tak jakby autorka musiała już skończyć książkę, bo nie było więcej miejsca. Trochę szkoda. Ale domyślam się po epilogu, że będzie ciąg dalszy, więc może on rozwieje moje wątpliwości.

Podsumowując, seria o Tess Brown, to na prawdę niezłe fantasy z wątkiem romansowym i z chęcią przeczytam kolejny tom :)
A na sam koniec mały cytat, który dobrze podsumowuje Tess:

"Przenigdy nie wkurwiaj kobiety, demonie (…) Pamiętamy rzeczy, które jeszcze się nie wydarzyły."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maybe now

Księga wszystkich dusz

Gabriel's promise