Maybe now


Niestety kolejna książka, będąca dalszym ciągiem świetnej historii i kolejny niewypał.

Większość książek Hoover biorę z zamkniętymi oczami i większość to świetne historie, przesycone różnymi emocjami, ale jednak piękne i dające nadzieję. "Maybe someday" to jedna z takich opowieści. Urzekła mnie historia Ridge'a i Sydney. Ale niestety "Maybe now" nie miała w sobie już tego samego. Właściwie to miała w sobie niewiele, a opowiadanie "Maybe not" nie miało w sobie już nic (oprócz seksu i dziwnej relacji Warrena i Bridgette).

Większej fabuły w tej książce nie ma. Rozdziały opowiadane są z perspektywy różnych osób - Sydney, Ridge'a, Maggie, Jake'a i skupiają się przede wszystkim na:
a) jaka cudowna, kochana, wyrozumiała i idealna jest Sydney;
b) jaki cudowny, kochany i idealny jest Ridge;
c) jaka nieszczęśliwa i chora jest Maggie;
d) ile seksu uprawiają Warren i Bridgette.

I w sumie to tyle jeśli chodzi o tę historię. Lubię słodkie historie (jak np. "Friend-zoned"), ale tutaj był jej zdecydowany przesyt. Brakowało tylko jednorożców i tęczy.
Co do bohaterów, to tak jak wcześniej wspomniałam Ridge i Sydney są idealną parą, Warren i Bridgette są dziwnym związkiem, który opiera się przede wszystkim na seksie i wiecznych fochach, a Jake i Maggie są w sumie sama nie wiem jacy. Maggie jest strasznie wkurzającą bohaterką. Z jednej strony - tak, jest poważnie chora i rokowania nie są zbyt dobre, ale z drugiej jej postawa i niezdecydowanie są okropne. A ich uczucie też wybucha nagle i nie wiadomo skąd.

Plusik za to, jak wspierają się i pomagają sobie bohaterowie. Tego można im pozazdrościć.

Szkoda, że ta część powstała i popsuła świetną historię. Lepiej skończyć na "Maybe someday" i nie poznawać kolejnej części.
Dla mnie to słabe 3/10 (chyba bardziej z sentymentu) :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Księga wszystkich dusz

Gabriel's promise