Ściema



Ostatni weekend spędziłam w dość przyjemnym towarzystwie książki "Ściema" K. Bormberg. Jest to pierwsza książka autorki jaką czytałam, w związku z czym nie miałam wobec nie żadnych oczekiwać :) 
Historia jest całkiem pomysłowa, ale nie będę się o niej rozpisywać, ponieważ połowa książki jest streszczona na okładce. Powiem tylko tyle, że mnie się to podobało. Niby hate-to-love, szef-podwładna, ale pomysł na to, żeby ich umieścić w autobusie, gdzie spędzają ze sobą 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, był naprawdę fajny. Dzięki temu zamknięciu Harlow i Zane mogą poznać się właściwie z każdej strony, również tej najgorszej. Poza ty, Zane, który pozuje przed światem na zepsutego i rozpustnego, czasami musi odpuścić i pokazać Harlow swoje prawdziwe oblicze. Do tego, dzięki zabiegom (a właściwie kłamstwom) obojga, na zewnątrz muszą udawać obłędnie zakochaną parę, która poznała się dzięki portalowi randkowemu. To zdecydowanie nie ułatwia życia ani Harlow ani Zanowi. A jakby tego było mało jeden z inwestorów wymyśla dla "zakochanych" dodatkowe ciekawe zadania.

Nie ukrywam, że pomysł na prowadzenie historii podobał mi się i to bardzo. Narracja pierwszoosobowa zarówno ze strony Harlow, jak i Zane'a, sprawia że możemy lepiej poznać oboje bohaterów oraz ich uczucia. Co jeszcze jest wielkim plusem tej historii, to rozmowy i przekomarzanie się bohaterów. Nie raz parskałam śmiechem na ich utarczkach. Wszystko to możliwe było dzięki kreacji Harlow. Nie jest cichutką, zastraszoną dziewczyną, ale temperamentną i niedającą sobie w kaszę dmuchać kobietą, świadomą swojej wartości i mówiącą to, co myśli. Nawet jeśli to coś nie jest po myśli rozmówcy :) A Zane potrzebował właśnie kogoś takiego (chociaż długo nie chciał się do tego przyznać). Był już zmęczony pustymi panienkami, które leciały na jego wygląd i pieniądze. Potrzebował odmiany i świeżości, które z hukiem wniosła w jego życia Harlow. Zane jest zatem klasycznym romansowym bohaterem ostatnich lat - przystojny, bogaty, arogancki i może trochę znudzony swoim życiem. Ma oczywiście swoich wiernych kumpli, z którymi toczy jakże wzniosłe rozmowy na temat swojego pożycia, ale tym co go wyróżnia z tłumu bohaterów jest jego psiak, Śliniak. Szkoda, że nie było więcej ich wspólnych momentów, bo to, co było zasygnalizowane w książce było cudne.
Ciekawy był również sam pomysł biznesu, jaki rozkręca Zane - portalu randkowego opartego na skomplikowanych algorytmach oraz ogromnej machiny promocyjnej, jaka toczy się dookoła. Cała ta otoczka sprawia, że zatwardziały kawaler i osoba niewierząca w miłość, wpada po uszy i kompletnie zmienia nastawienie. Podobało mi się, jak zachodziła w nim zmiana i jak powoli uświadamiał sobie swoje uczucia. 
Oczywiście, jak to modne ostatnio, nie obeszło się bez niewielkich dramatów, które wpłynęły na usposobienie obojga bohaterów. Na szczęście nie są to jakieś ogromne dramaty przysłaniające ich historie, ale są i stanowią o tym, jacy teraz są Harlow i Zane.

Być może książka nie ma jakiegoś zawrotnego tempa, ale czyta się ją bardzo przyjemnie. Jeśli zatem macie ochotę na długi zimowy wieczór z ciepłym kocem, herbatą i książką w ręce, to myślę, że "Ściema" będzie bardzo dobrym wyborem :)

















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maybe now

Księga wszystkich dusz

Gabriel's promise