Miłość online


A teraz coś z "mojej bajki"😊 Penelope Ward i jej "Miłość online". Jejku, jak mi się ta książka podobała. Było w niej wszystko, co sprawia, że dla mnie książka jest dobra - cudni bohaterowie (nie tylko  pierwszoplanowo) i chemia, która łączy ich od samego początku, fajna historia i ciepły klimat. Być może nie ma jakiejś spektakularnej akcji, ale mimo wszystko czyta się ją lekko i z przyjemnością.

"Miłość online" ma w sobie coś z Kopciuszka. Jest bogaty "książę", Ryder, syn hollywoodzkiego producenta filmowego i biedna dziewczyna, Eden. Jeśli chodzi o bohaterów to ja ich kupuję w całości. Nie mam się do czego przyczepić. Są tacy normalni i ludzcy, myślę, że łatwo byłoby się z nimi zaprzyjaźnić. Oboje są dość młodzi (Ryder ma 28 lat, a Eden 24), ale bije od nich ogromna odpowiedzialność i dojrzałość. Pomimo tego, że Ryder ma bogatego ojca i nie ma oporów przed korzystaniem z uroków uprzywilejowanego życia, jest naprawdę fajnym i dojrzałym facetem. Jeszcze do końca nie wie, czego chce od życia, ale czuje, że puste życie nie jest dla niego. Jest dowcipny i pracowity (pomimo tego, że jest dziedzicem ojcowskiego imperium, nie posiada na laurach, a ojciec uczy to szacunku do każdej pracy, chociażby przez to, że przez przechodzi w firmie przez każdy jej szczebel) i nie boi się swoich uczuć.
Eden z kolei musiała dość szybko dorosnąć. Kiedy miała 20 lat jej matka zmarła w wypadku, a ona została opiekunka swojego sporo młodszego, niewidomego brata. Żeby związać koniec z końcem, decyduje się na pracę na sekskamerkach. Tam też odkrywa ją Ryder i tak zaczyna się ich internetowa miłość, która wkrótce przenosi się do realu. Dzięki temu szybkiemu kursowi dojrzewania jest niezależna i silna.

To, co może odstraszyć niektórych od tej książki, to zapewne praca Eden. Nie jest to na pewno łatwy temat, ale w książce jest przedstawiony w dość subtelny temat. Mamy tu trochę szczegółów na temat tego, jak wygląda taka praca, ale nie są to jakieś drastyczne obrazy. Z części Eden potrafi nawet żartować 😊 Ja muszę powiedzieć, że ją podziwiam. Na pewno nie jest to zajęcia dla osób o słabej psychice. Trzeba być niezwykle silną osobą, aby móc robić coś takiego. Ale też samotną, bo świetnie widać po związku Eden i Rydera, jaki to miało wpływ na jedno i drugie.
Z dobrych stron tej książki, to również relacja i kontakt jaki załapał Ryder z Olliem, bratem Eden. Ryder jest wobec chłopca niezwykle opiekuńczy, przyjmuje wobec niego postawę trochę ojcowską, a trochę braterską.

Podobała mi się również relacja między Eden a  Ryderem. Ich związek był bardzo dojrzały, od samego początku i potrafili ze sobą rozmawiać. Nie było żadnych niedomówień czy półprawd. Potrafi się również wspierać w trudnych momentach. Być może to, że mam trochę wspólnych cech z Eden sprawiło, że ta tak bardzo mi się podobała. Sama z niechęcią oddaję kontrolę, ale czasami mam ochotę odpuścić i zdać się na kogoś innego.

Dla mnie to zdecydowanie najlepsza książka tej autorki i myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę, bo można się tutaj i pośmiać i powzruszać (ja się w pewnym momencie popłakałam). Polecam z czystym sumieniem, bo myślę że jest idealna na te grudniowe wieczory. Pomimo tego, że nie ma świątecznego klimaty, to jednak jest w niej jakieś ciepło, którego szukamy o tej porze roku 😊

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Maybe now

Księga wszystkich dusz

Gabriel's promise